Trener Kamil Kiereś: – Mecz medialnie zapowiadany był, jako mecz o 6 punktów. Po tym, jak zakończył się on remisem 1-1, media z pewnością ocenią, że mamy dwóch rannych. Dla nas jest to jednak kolejny punkt. Na wcześniejszym etapie sezonu takiej drogi punktowej nie mieliśmy. Z perspektywy kogoś, kto piłką się interesuje, można powiedzieć, że takie zbieranie punktów nie zapewni nam osiągnięcia głównego celu. Musi nastąpić taki moment, w którym zaczniemy wygrywać te mecze, co pozwoli nam zbierać nie po jednym, a po trzy oczka. Mojej drużynie taki mecz daje motywację na następne spotkania i widzę, że właśnie taka atmosfera panuje w szatni.
Przed meczem zdawaliśmy sobie sprawę, że Termalica jest rywalem, który w ostatnim czasie, tak jak my też miał dobry moment punktowy, tak samo jak my awansował w Pucharze Polski i gra u siebie, gdzie pokonał wcześniej Górnik Zabrze, czy Śląsk Wrocław odrabiając straty. Zdawaliśmy sobie więc sprawę, że to będzie drużyna groźna w każdej fazie meczu i mocno przygotowywaliśmy się do tego spotkania, żeby na tym trudnym terenie mimo wszystko walczyć o 3 punkty.
Kiedy przeanalizujemy początek meczu, to można odnieść wrażenie, że mieliśmy swój plan – agresywna strefa odbioru w środkowej strefie dała nam sytuację na czerwoną kartkę i wydawać się mogło, że mecz korzystnie się układa. Po czerwonej kartce dla Bruk-Betu nasze procentowe szanse na zwycięstwo rosły. Grając w przewadze jednego zawodnika zabrakło nam, może nie konkretów w budowaniu sytuacji czy w odbiorach, ale konkretów w samym polu karnym. Było kilka stałych fragmentów, było kilka dośrodkowań, były też strzały. Nie były to stu procentowe sytuacje, ale konkrety wynikające z fazy odbioru. Nie założyliśmy sobie, że grając w przewadze jednego zawodnika mocno zaryzykujemy, rzucimy się na wysoki pressing. Chcieliśmy grać do przerwy konsekwentnie, stabilnie. Niestety mecz się ułożył tak, że drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną otrzymał Przemek Banaszak i stan liczbowy zawodników na boisku się wyrównał. Stalo się najgorsze, co mogło się stać. Termalica po dwóch miutach zdobyła bramkę. W moich zawodnikach widać było spadek emocji, bo te wydarzenia nie potoczyły się tak jak powinny, a w jakimś stopniu wydawało się, że ten mecz się dla nas ułoży.
Już przed przerwą zastanawiałem się ze sztabem szkoleniowym, jak dokonać tutaj rotacji, jakim ustawieniem grać, jakich zawodników wprowadzić. W przerwie zbudowaliśmy mentalny plan dla zawodników. Ten sezon jest dla nas trudny, ale nie możemy się poddawać, jesteśmy mężczyznami i w oparciu o tę postawę budowaliśmy napięcie mentalne. Zbudowaliśmy też plan, że zostajemy w ustawieniu 4-4-1, ale dodatkowo założyliśmy, że od 60 minuty przejdziemy ewentualnie na ustawienie z trójką obrońców, dodamy Wojciechowskiego, będziemy grać troszkę więcej wyższym pressingiem. Taki plan wcieliliśmy w życie i uważam, że od 60 minuty, kiedy wprowadziliśmy korekty, kiedy za Janka Gola wszedł Tomek Tymosiak i Alex Serrano mógł rozwinąć bardziej grę na „ósemce”, to ta gra się bardziej zazębiła. Gdybyśmy byli bardziej precyzyjni pod bramką przeciwnika, to mogliśmy zdobyć tę zwycięską bramkę. Uważam, że końcówka meczu, te ostatnie pół godziny należało do nas. Termalica też miała pojedyncze sytuacje, choćby w końcówce – rzuty rożne, które Maciek Gostomski instynktownie wybronił. Jako trener czuję lekki niedosyt. Możemy założyć, że początkowo przegrywając musimy się cieszyć z osiągnięcia tego remisu i oczywiście cieszymy się, ale z perspektywy całości spotkania, szczególnie z ostatnich 30 minut, musimy ten niedosyt czuć. Niech to będzie taki niedosyt, który będzie sportową złością w kontekście następnego spotkania. Nie poddajemy się, idziemy i myślimy do przodu, jesteśmy mężczyznami. Matematyka nam niczego jeszcze nie zamknęła, także będziemy walczyć. Nie poddajemy się, mimo że sytuacja w tabeli nie jest dla nas korzystna.